piątek, 14 sierpnia 2015

Rozdział 18

To dzisiaj..Dzisiaj jest ten cudowny dzień, wyczekiwany przez prawe każdego ucznia mojego akademika. Otóż, nie przedłużając, tak -zakończenie szkoły- ten rok szkolny minął mi naprawdę szybko. Może to przez to, że niedawny okres mojego życia był naprawdę dużą przygodą. Tak, mam na myśli pojawienie się bliźniaków w moim, jak i moich przyjaciółek życiu. Nie sądzę, że bardzo namieszali w moim do niedawna spokojnym żuciu, można powiedzieć, że po prostu zmienili, a właściwie zmienił moje nastawienie do niektórych mężczyzn. Tak, mam na myśli Ashton'a, dzięki niemu wiem, że przystojni faceci to zwyczajne gnojki. Cóż, nie znam go długo, ale zdecydowanie nie chcę poznawać. To nie miłe z mojej strony, tak wiem. Lecz to chyba nie ja zawiniłam, lecz on. To on pokazał swoją 'mroczną' stronę, choć wiem, że gdyby chciał mógłby być lepszym człowiekiem. Gdyby tak było, to kto wie? Może potrafiłabym spojrzeć mu w oczy i powiedzieć, że go lubię? Cóż, jak na razie nie dowiemy się tego.
Jestem na nogach od dobrej godzinki. Co robię? Odpowiedź jest naprawdę prosta i dość logiczna -szykuję się na zakończenie szkoły- a nie mówiłam, że bardzo prosta odpowiedź? Dobra, nie będę Was męczyć dziwnymi łamigłówkami, choć w sumie nie jestem pewna czy to dobra nazwa. Wracając.. na zewnątrz słońce świeciło naprawdę mocno, co było powodem wielkiego upału. Gdy skończę szkołę, przeprowadzę się do zimniejszego kraju, hmm może Wielka Brytania? Idealnie. Kurczę, a ja znowu zmieniam temat, definitywnie muszę się tego oduczyć. Mam jeden wielki problem -nie mam bladego pojęcia co ubrać- typowy kobiecy problem. W takim razie, pewnie zastanawiacie się co robiłam przez tę godzinę. Cóż, wykąpałam się, ubrałam bieliznę, pomalowałam i to co typowy człowiek zawsze rano. Szczegóły mogę Wam chyba oszczędzić. A co teraz robię?  Stoję przed komodą i patrzę na złożone ubrania.
-Dobra, dość tego, muszę wychodzić za jakieś 30 minut, nie mam czasu na babskie problemy! -skarciłam samą siebie
Lekko zirytowana faktem, że zmarnowałam czas na stanie przed szafką, wyciągnęłam czarne szorty i białą, koronkową koszulkę i wciągnęłam na siebie. Chwyciłam energicznym ruchem, telefon z łóżka i włożyłam do małej, czarnej torebki. Stanęłam w lustrze, przyglądając się swojej osobie, cóż wyglądam dobrze -tak  jak zawsze, hehe- Jedyną rzeczą jaką muszę zrobić, to rozpuścić swoje lekko pokręcone, ciemno brązowe włosy.  Ok, teraz naprawdę wyglądam jak przystało na prawie osiemnastolatkę. Leniwym, lekko zaspanym krokiem ruszyłam w stronę bardzo przytulnej kuchni. Zauważyłam, że ani ojca, ani matki nie ma w domu. Cóż, nie ukrywam, że cieszy mnie taki ranek. Czasami mam wrażenie, że jestem jedynym domownikiem, przynajmniej przyzwyczaję się do samotnego mieszkania. Cóż, w końcu jeszcze kilka miesięcy i będę pełnoletnia, co oznacza -wyprowadzkę- nie mam zamiaru mieszkać z rodzicami, to nie odpowiednie z mojej strony, że tak mówię, bo przecież wychowali mnie, a ja im się tak odpłacam, ale po co ja im tu, skoro i tak rzadko bywają w domu. 

Zjadłam szybko miskę płatków i wypiłam szklankę soku pomarańczowego. Byłam naprawdę podekscytowana tym, że to już jest koniec szkoły! Wiem, mówię Wam to już któryś raz, ale jestem jeszcze nastolatką, musicie mi to wybaczyć. Odłożyłam naczynia do zlewu, po czym od razu poszłam zarzucić czarne czółenka. Może i nie lubię butów na obcasie, ale te są na serio wygodne. Wyszłam z domu, zamykając za sobą drzwi na kluczyk, który od razu włożyłam pod czarną wycieraczkę z żałosnym napisem "Welcome". Żwawym krokiem ruszyłam w stronę budynku szkoły. Teoretycznie mogłam zadzwonić wcześniej do Michal'a, żeby po mnie przyjechał, ale nie Alison woli utrudniać sobie życie. Można? Pewnie, że tak! Dopiero teraz dotarło do mnie, że dwa dni temu był bal, a co się z tym wiąże, to to, że od dwóch dni nie rozmawiałam z nowo poznanym facetem -Stefanem- cóż, to dziwne ale naprawdę liczyłam, że może się odezwie, ale jak widać tego nie zrobił. Pewnie zastanawiacie się, dlaczego mi tak na tym zależy. Cóż, polubiłam go, tak wiem,  wiem o nim tyle co nic, no ale przecież zawsze mogę go bardziej poznać, mam rację? Nie dość, że fajnie się z nim gadało to jeszcze był mega przystojny. A to chyba rzadkość, no na przykład taki Ash..przystojny a jest bałwanem jakich mało! Nim się zorientowałam, byłam już przy mojej uczelni..

                                                                                   kilka godzin później

Więc, oficjalnie mogę powiedzieć -to już jest koniec, nie ma już nic- cała 'impreza' trwała niecałe półtorej godziny. Nic specjalnego, odebraliśmy  jeden papierek. To wszystko. Co teraz robię? Siedzę w samochodzie Mike'ya który był na tyle dobroduszny, że postanowił zawieść mnie do domu.  Jako jedyny skończył szkołę, jest już całkowicie "wolny". 

-Co będziesz robić później? -spytał nagle, odpalając samochód

-Cóż, jak na razie nie mam planów. Możemy potem spotkać się całą paczką -zaproponowałam, patrząc na jego reakcje. Chłopak, lekko uśmiechnął się, potakując. Co jak mi się wydaję, oznaczało to, że się zgadza.
-Tylko chyba wiesz, co oznacza "całą paczką"? -od razu domyśliłam się, że chodzi o to, czy nie mam nic przeciwko obecności Ashton'a.
-Jeżeli chodzi Ci o Twojego kuzyna, to nie. Nie mam nic przeciwko.
-Och, co to za zmiana?
-Postanowiłam, że nikt i nic nie zepsuję mi tegorocznych wakacji -odparłam, jak najbardziej pewna swoich słów, na co mężczyzna kiwnął głową. Już później, żadne z nas nie odezwało się, on był skupiony na bezpiecznym odwiezieniu mnie pod sam dom, a ja z widocznym skupieniem obserwowałam mijające przez nas domy. Nagle samochód się zatrzymał, co oznaczało, że czas wysiąść. 

-Dziękuję za podwiezienie Mike'y -powiedziałam, dając buziaka w policzek przyjacielowi.
-Nie ma sprawy, idź już bo paliwo marnuję! -skarcił mnie żartobliwie, na co lekko się zaśmiałam. Zamknęłam drzwi i pobiegłam w stronę wejścia do domu. Nie byłam w ogóle zdziwiona, gdy zobaczyłam, że było otwarte. Najszybciej jak potrafiłam, zdjęłam buty i pobiegłam w stronę mojego pokoju, ponieważ nie specjalnie miałam ochotę na pogadanki z ojcem. Będąc już w swoim pokoju, dziękowałam Bogu, że ojciec był w kuchni. Przynajmniej mam święty spokój. Usłyszałam czyjeś kroki, więc od razu spojrzałam w stronę otwierających się już drzwi od mojej świątyni. Zobaczyłam w nich mojego ojca, ubranego w garnitur. 

-Przyszedłem się pożegnać, wyjeżdżam dzisiaj z powrotem do pracy -powiedział, poważnym tonem, ale w jego glosie wyczułam odrobinę, hmm...smutku? Niee,  pewnie mi się zdawało. 

-Och, okay -odparłam zerkając w jego stronę -Trzymaj się i zadzwoń jak dolecisz.

-Zadzwonię, Ty też się trzymaj i nie zrób żadnych głupstw w te wakacje -rzucił w moją stronę, rozkaz. Cóż, rozumiem jego troskę, ale jestem już prawie pełnoletnia. Doskonale wiem co mam robić. 

-Pewnie, pa -powiedziałam, patrząc na niego z lekką nienawiścią w oczach. Nie mówię, że go nie kocham, ale okropnie mnie wkurza jego zachowanie. Nie ma go praktycznie w ogóle w domu, a wymaga ode mnie nie wiadomo czego, to są chyba jakieś kpiny. Ojciec wyszedł po chwili, zamykając za sobą drzwi. Od razu gdy usłyszałam, że wyszedł, popędziłam na dół jak struś pędziwiatr, ułożyłam się na sofie i włączyłam jakieś kryminalne zagadki, nawet nie wiem co to jest.  Hmm, jak się okazało, włączyłam Detektywa Monk'a. Fajnie, dawno nie oglądałam. Dzisiejszy odcinek był o tym, że zaginął jakiś ważny antyczny przedmiot z muzeum. Przyznam, nie zbyt ciekawy odcinek, ale z pewnością lepszy od Plotkary, czy jakiegoś innego badziewia. Mam ogromną nadzieję, że akcja się rozkręci, o ile w ogóle będzie jakaś akcja. Z wielką chęcią, pooglądałabym kolejny sezon The Vampire Diaries, lubię historię mrożącą krew w żyłach, a w tym serialu takich historyjek i przygód, jest naprawdę wiele! Podziwiam autorkę i reżysera, ponieważ do stworzenia tak dobrej 'fikcji' trzeba mieć naprawdę wyobraźnię. Ale niestety w telewizji nie puszczają takich fajnych seriali, wolą jakieś badziewia, takie właśnie jak Detektyw Monk, nie chcę tu nikogo obrażać, ale każdy ma swój gust,a ta seria akurat nie podoba mnie się w ogóle. 

Zrezygnowana, poszłam w stronę kuchni, by zrobić sobie coś do jedzenia, by zapomnieć choć na chwilę, jak bardzo jest mi nudno. Przeciętne osoby z mojego akademika, właśnie w tym momencie oblewają zaczęte wakacje, ale nie ja, bo -przypominam- nie należę do przeciętniaków, nie lubię pić. Nie chodzi wcale o to, że jeszcze nie jestem pełnoletnia, ale trochę źle się z z tym czuję, może to dziwne, lecz prawdziwe. Oczywiście, zdarza mi się napić, ale nie zbyt dużo, chociaż były takie przypadki, że upiłam się do nieprzytomności. Po czterech minutach bezczynnego stania, wyciągnęłam z szafki popcorn o smaku maślanym -pyszotka- po czym włożyłam do mikrofalówki. Cały proces trwał jakieś trzy minuty, od razu przesypałam zawartość papierowej torebki do szklanej, przeźroczystej miski. Zaraz po tym, poszłam na wygodną kanapę. Siedzenia nie zajęło mi zbyt dużo czasu, bo usłyszałam dzwonek do drzwi. Przewróciłam oczami, choć wiedziałam, że i tak ta osoba tego nie zobaczy. Najwolniej jak potrafiłam, zeszłam z wcześniej zajmowanego przeze mnie miejsca i powędrowałam do wejścia. Bez zastanowienia chwyciłam złotą klamkę i zobaczyłam Ashtona. Spojrzałam na niego z niemałym zdziwieniem. Był ostatnią osobą której bym się teraz spodziewała. Chłopak obserwował mnie i każdy mój ruch z zaciekawieniem. 

-Szczęścia szukasz, czy co? -odezwałam się, bo on nie miał zamiaru tego zrobić. Na moje słowa, zareagował dość typowo jak na jego osobę. Spojrzał na mnie, po czym zachichotał złośliwie.

-Chcę z Tobą porozmawiać -odrzekł poważnie, na co tylko popatrzyłam na niego z miną typu 'wtf'. Dlaczego on chcę ze mną pogadać? Nie rozumiem, to z pewnością ma drugie dno, oj tak.

-Niby dlaczego mam Ci wierzyć? -zapytałam, a on pokręcił lekko głową.
-Przysięgam, będę trzymał łapy przy sobie, a chyba nie chcesz rozmawiać w samym wejściu -przegryzłam wargę, zastanawiając się czy go wpuścić czy nie. Spojrzawszy na jego twarz, stwierdziłam, że jest zniecierpliwiony. Ostatecznie stwierdziłam, że go wpuszczę. 

-Wejdź -rozkazałam, przewracając oczami. Chłopak zrobił tak jak kazałam, ale poczekał aż zamknę drzwi. Oboje skierowaliśmy się do salonu, usiadłam na kanapie, a mój "gość" na fotelu -Więc? O czym chcesz porozmawiać? -zapytałam oschle

-O nas -wzruszył ramionami i lekko przegryzł dolną wargę, co przyznam wyglądało dosyć seksownie. Wróć, czy on powiedział "o nas" czy się przesłyszałam? Parsknęłam.
-O czym Ty do cholery mówisz?
-Mam na myśli nasze relację. Mam dość Twojego złowrogiego stosunku do mojej osoby. Mam dość tego, że masz mnie za największego sukinsyna, którym nie jestem. Wiem, byłem zbyt natarczywy, upierdliwy, chamski. Nie rozumiałem tego, że mnie nie chcesz, nie potrafiłem przyjąć tego do wiadomości, że nie jesteś moja. Ale teraz już to rozumiem. Jest wiele określeń mojej osoby, ale przyszedłem tu nie po to, by mówić o tym jaki jestem, a jaki nie. Chciałem z Tobą porozmawiać, bo chcę zacząć od początku, nie chcę żebyś postrzegała mnie za zboczonego sukinsyna który myśli tylko o jednym, chcę  abyś postrzegała mnie jako dobrego kolegę, może nawet przyjaciela. Chcę Ci jeszcze powiedzieć, że zmieniłem się i robię to wciąż, zależy mi na normalnych kontaktach z Tobą. Jeżeli potrzebujesz czasu, okay, dam Ci go ile tylko będziesz chciała. A i jeszcze jedno, przepraszam za to, że zachowywałem się jak typowy chuj, żałuję swojego zachowania i mam nadzieję, że mnie zrozumiesz -jego słowa wywołały u mnie gęsią skórkę. Czy to możliwe, że się zmienił i żałuję tych wszystkich pocałunków, których nie chciała, a jednak zawsze je odwzajemniałam? Mówiąc to, patrzył mi prosto w oczy, co wyglądało tak, jakby wyjął te słowa prosto z serca. Może faktycznie się zmienił? Cóż, może dać mu drugą szansę? Niby każdy człowiek na nią zasługuję, a ja zachowałabym się jak ostatnia chamska, bezuczuciowa chujka, a tego chyba nie chcemy. Dobra, najwyżej ostro tego pożałuję. Nie wiem co mu odpowiedzieć, naprawdę przez jego przemowę, zabrakło mi słów.

-Alison, błagam powiedz coś -poprosił błagalnym tonem, spojrzałam na niego lekkim z leciutkim, pocieszającym uśmieszkiem.
-Okay, zacznijmy od nowa -odparłam, kiwając głową i uśmiechając się, chłopak od razu się rozchmurzył.

-Nie masz pojęcia, jak bardzo mnie to cieszy -wyznał, po czym kontynuował -Więc, jestem Ashton, miło mi Cię poznać -powiedział, wstając i podając mi rękę, na której zaraz pojawiła się moja. Chłopak lekko ją uścisnął.
-A ja Alison, mnie również miło poznać -odrzekłam, a kąciki ust Ashton'a uniosły się ku górze. 













Z naszej rozmowy, wyrwał nas głośny dzwonek telefonu Ashton'a. Mężczyzna wyjął urządzenie z tylnej kieszeni swoich czarnych, dosyć obcisłych dżinsów. Spojrzał na wyświetlacz, po czym odebrał. Wywnioskowałam, że rozmawia ze swoim bratem albo kuzynem. Zamiast skupić się na rozmowie chłopaka, skupiłam się na jego wyglądzie. Na głowie widniał dzisiaj czarny kapelusz, na nogach czarne martensy, a na torsie białą koszulkę i na wierzch niebieską rozpinaną bluzę. Co jak co, ale ma facet gust. Po kilku sekundach zorientowałam się, że chłopak skończył rozmowę i przyglądał mi się z zaciekawieniem, może dlatego, że lustrowałam jego postać, od dobrych trzech minut. Żeby nie było tak niezręcznie, postanowiłam zapytać, kto dzwonił. -Kto dzwonił? -stwierdzam, że to pytanie zabrzmiało tak jakbyśmy byli parą, całe szczęście Ashton nie przejął się tym zbytnio.-Mike. Kazał mi powiedzieć Ci, że masz się pakować bo jedziemy nad jezioro, spać pod namiotami -no nie, aż  takiego obrotu moich planów się nie spodziewałam!-Że niby słucham? -No, Ty, ja, Ariana, Mike, Jai, Bella, namioty i jezioro -przetłumaczył mi to na prosty język, a do mnie to wciąż nie chciało dojść. -Ja nie chcę! -powiedziałam i opadłam na sofę
-Oj no weź, gdzie Twój duch przygody?
-Ulotnił się kilka miesięcy temu
-No weź, Alison, nie wymiękaj, to tylko kilka dni, dasz radę -zapewnił mnie -Musisz jechać, nie zostawimy Cię tu samą, żebyś gniła w domu, są wakacje, musisz z nich skorzystać! Jak nie będzie Ci się podobać, sam zawiozę Cię do domu, przysięgam.
-Dobra, trzymam Cię za słowo -powiedziałam i zmrużyłam oczy
-Idź się pakować, napiszę do Ciebie, o której przyjedziemy pod Twój dom -rozkazał, po czym wstał i ruszył w stronę drzwi. Powędrowałam za jego sylwetką -Do zobaczenia Alison
-Do zobaczenia -powtórzyłam jego słowa, po chwili chłopak zniknął za drzwiami. 

___________________________________________

Hejo! Witam was tu po prawie że miesiącu nieobecności! Ale już jestem z nowym rozdziałem! Mam nadzieję, że spodoba Wam się i nie będziecie mieć do mnie pretensji. 

Chciałam wyjaśnić jedną sprawę, a mianowicie -komentarz pod informacją -kurczaki, zniosę każdy komentarz, ale nie lubię, naprawdę nie lubię gdy ktoś wtrąca się w to co piszę czy robię. To mój blog i to ja decyduję, co się pojawi w danym rozdziale, a co nie. Więc błagam, zrozumcie to. Wybaczcie, ale musiałam to napisać, bo naprawdę troszkę mnie to zirytowało. Lubię czytać wasze opinie, nieważne czy to są hejty, czy miłe komentarze, ważne, że wyrażacie swoją opinie na temat danego rozdziału. Dziękuję Wam za to i do napisania! Papa, miśki!

A i jeszcze jedno, mam zamiar znowu zmienić bohaterkę...wiem, jestem bardzo niezdecydowana... Co myślicie na zmianę z Niny Dobrev, na Phoebe Tonkin albo Lily Collins? Kocham wszystkie trzy, ale według mnie Phoebe pasowałaby najbardziej. A według Was? Błagam, pomóżcie mi wybrać..

     7 komentarzy - następny rozdział



poniedziałek, 27 lipca 2015

Informacja.

Hej kochani. Chciałam Was tylko powiadomić, że:
-nie zawieszam blogów
-nie olewam pisania!
Powód nie dodawania rozdziałów jest taki, że nie mam dostępu do laptopa i nie mam jak dodać. Całe szczęście mam telefon na którym piszę już rozdział do Messer`a. Gdy skończę, napiszę na Dark Blood. Nie oczekujcie ode mnie za wiele i nie miejcie pretensji za to, że rozdziały nie pojawiają się co tydzień czy coś. Bo to nie jest takie proste jak Wam się wydaję, żeby powstał w miare fajny i ciekawy rozdział, trzeba mieć czas, wene i pomysł. W moim przypadku pisanie zajmuje mi zazwyczaj cały dzień, a ja też mam swoje życie prywatne. Blogi są dla mnie bardzo ważne, dlatego nie myślcie że sobie to zlewam czy zawieszam. Oj nie.
Mam nadzieję że mnie zrozumiecie i nie odpuścicie sobie moich ff tak szybko. Ściskam Was mocno i do napisania miśki! :)

wtorek, 7 lipca 2015

Rozdział 17

Bracia wciąż stali w tym samym miejscu, głupkowato uśmiechając się, a ja udawałem, że ich tam nie ma i robiłem to co wcześniej, jednak postanowiłem, że lepiej ich się teraz pozbyć, niż pozwolić żeby Ash zobaczył Salvatorów. To nie skończyłoby się dobrze dla obu stron. 

-Czego chcecie? -zapytałem z fajką w ustach, Devon podszedł bliżej o jeden krok z pół uśmieszkiem który dość często gościł na jego twarzy. 

-Skąd to wrogie nastawienie? Przyszliśmy przywitać dawnego kumpla, dawno się nie widzieliśmy -odezwał się szatyn, na co zaśmiałem się sarkastycznie 

-Co was sprowadza do Sydney? 

-Stare znajomości -odparł krótko -Masz bardzo ładne przyjaciółki, wyglądają bardzo, hmmm -urwał na chwilę, gdy jego brat skończył za niego

-Pysznie? -skończył i spojrzał na brata

-Tak, dokładnie, to dobre określenie -stwierdził i poklepał brata po ramieniu. 

-Radzę trzymać się z daleka od nich trzech -spojrzałem na nich bardzo poważną miną

-Och to są trzy? Byliśmy święcie przekonani, że tylko dwie ślicznotki, a jednak byliśmy w błędzie -zaśmiał się bardziej sarkastycznie niż zrobiłem to ja kilka minut temu -Mam nadzieję, że ona też jest łatwa jak te dwie pozostałe 

-Grubo mylisz się co do nich. Żadna z nich nie jest łatwa i każda jest zajęta -zapewniłem go, zauważyłem, że Devon jak i Stefan zawzięcie patrzyli na coś za mną. Natychmiast odwróciłem się i zauważyłem bliźniaków, nieco wkurzonych. Albo nie, wkurzonych to złe słowo. Wkurwionych bliźniaków, tak to idealnie pasuję. Jaidon zatrzymał się przy mnie, a Ash chciał pójść do przodu, ale go powstrzymałem. 

-Proszę, proszę kogo my tu mamy! Ostatni raz widzieliśmy się, hmm... kilkanaście lat temu. 

-Wypierdalajcie stąd, jak najdalej, żebym nie musiał na was patrzeć-syknął Ashton z widocznym zirytowaniem

-Najpierw Stefan zabawi się śliczną brunetką, jak ona miała? -usłyszałem jak Ash wypuścił powietrze -Alison. Ciekawe kiedy wskoczy mu do łóżka? Stefan, jak myślisz ile Ci to zajmie? 

-Sądzę, że niedługo -odparł śmiejąc się 

-Nie zbliżysz się do niej -powiedział młodszy bliźniak. 

-Już to zrobiłem i powiem szczerze, że z sekundy na sekundę coraz bardziej mi ufa - przyznał unosząc lekko brwi

-Zostaw ją w spokoju -warknął, jego oczy z chwili na chwilę robiły się ciemniejsze. I właśnie dlatego nie chciałem dopuścić do ich spotkania. 

-Bo co? -postanowiłem, że lepiej będzie zakończyć te dyskusję. '

-Devon, nudzi Ci się? To idź pogonić wiewiórki. Nie chcę Was tu więcej widzieć, a jeżeli będzie inaczej, nie będę taki miły -powiedziałem i odszedłem za bliźniakami. Zamknąłem drzwi od tarasu i wciągnąłem powietrze, chwytając się za głowę. 

-Co oni tu kurwa robią? -zapytał zdenerwowany Jaidon 

-Nie wiem, ale lepiej pilnuj Ariany, są nieobliczalni i niezwykle chytrzy -odpowiedziałem, ten tylko kiwnął głową i usiadł na sofie, po chwili spytałem -Ariana wie czym jesteś?

-Tak, wie -mówiąc to, nie patrzył na mnie. Patrzył w dół

-Co Ci powiedziała? -drążyłem temat, przyglądając się mu

-Trochę się wystraszyła, ale zrozumiała, że nie zrobię jej krzywdy -wzruszył lekko ramionami i poprawił włosy. 

Postanowiłem nie mówić już nic na ten temat. Moją uwagę przykuł Ash stojący przy blacie kuchennym. Podszedłem do niego, co spowodowało, że zwrócił na mnie całą swoją uwagę. 

-Co zamierasz zrobić? -zapytałem i oparłem się o stół. 

-Z czym? 

- Z Alison -odparłem, a chłopak spojrzał na mnie

-Przeprosić i przekonać do siebie -powiedział i poszedł na górę. Wróciłem do salonu i ku mojemu zdziwieniu Jai'a tam nie było. Nie myśląc gdzie poszedł, postanowiłem pójść spać. 

       **Perspektywa Ariany**

Wychodząc z łazienki, zauważyłam, że wszystkie światła w domu są zgaszone, najwidoczniej każdy już śpi, cóż się dziwić jest prawie 4 rano. Zamknęłam drzwi swojego pokoju i powoli położyłam się na łóżku, przykrywając się ciepłą kołdrą. Gdy już miałam zamiar zgasić światło, usłyszałam pukanie w drzwi balkonowe. Odkrywając się, szybko wyszłam z łóżka. Zobaczyłam Jai'a stojącego na balkonie, natychmiast otworzyłam drzwiczki. Chłopak od razu podszedł i mnie przytulił. Zamknęłam za nim drzwi i usiadłam na swoim wielkim łóżku, po chwili zrobił to samo. 

-Nie za późno na odwiedziny? -szepnęłam, żeby moi rodzice nic nie słyszeli

-Wybacz, ale nie chciałem żebyś była sama -odparł równie cicho jak ja. Uśmiechnęłam się słysząc jego słowa.

-To miłe z Twojej strony, ale nie możesz cały czas się o mnie martwić -stwierdziłam, a chłopak spojrzał na mnie, po czym powiedział;

-Ariana, na razie ani Ty, ani Twoje przyjaciółki nie jesteście bezpieczne.

-A to niby dlaczego? -zapytałam unosząc brwi w zdziwieniu. Jai opowiedział mi całą historię, o tym, że bracia Salvatore do nich przyszli, o tym,że Stefan ma nieszczere intencje wobec Alison. Przeraziło mnie to, ale nie dam się skrzywdzić, nie w tym wcieleniu -Jai, damy radę, nie dam się omotać, mam Ciebie nic mi nie zrobią -powiedziałam z powagą,żeby przestał się tak martwić.

-Nie chcę by Ci się coś stało -odparł patrząc mi prosto w oczy, jego piękne brązowe oczy były przepełnione smutkiem, rozczarowaniem, złością, ale przede wszystkim troską. Słysząc to co powiedział przybliżyłam się do niego i wtuliłam się mocno, szybko odwzajemnił uścisk. Nie odrywając się od mężczyzny, odpowiedziałam;

-Jai, nic mi się nie stanie, jeżeli jesteś przy mnie. Wiesz, że nie dam się omotać, tym bardziej nieznajomym facetom.Wcześniej sobie jakoś radziłam,  teraz też dam radę

-Ariana, oni są chytrzy, nieobliczalni. Wiedzą co mają robić, widziałaś jak jeden z nich omotał Alison. Boję się, że zrobią tak z Tobą -puścił mnie i chwycił za podbródek. 

-Obiecuję,że będę uważać. Nie martw się o mnie, naprawdę - odrzekłam, chłopak lekko mnie pocałował, od razu odwzajemniłam pocałunek. Z sekundy na sekundę pocałunek był coraz bardziej namiętny, śmieszne słowo 'namiętny', mam rację?  Chłopak wykorzystał okazję i popchnął mnie na łóżko, nie odrywając się nawet na sekundę. Już myślałam, że chce się ze mną kochać, ale moje przypuszczenie poszło w zapomniane,kiedy chłopak zszedł ze mnie i położył się obok.

-Jesteś zmęczona,idź spać -rozkazał, przykrywając mnie kołdrą.

-Zostaniesz? -spytałam z nadzieją w głosie

-Nie powinienem.

-Jai, zostań -powiedziałam przyglądając się mu z zaciekawieniem, on robił to samo co ja

-Poczekam aż zaśniesz -zapewnił 

-Nie Jai, chcę się obudzić obok Ciebie -wypaliłam, chłopak uśmiechnął się i wstał zrzucając z siebie wszystko oprócz czarnych bokserek. Wszedł pod kołdrę, przysuwając mnie do siebie. 

-Zadowolona? -zapytał, uśmiechnęłam się i dałam mu buziaka w policzek

-Tak, bardzo -odparłam, odwracając się na drugi bok, Jai objął mnie w pasie i przyciągnął jeszcze bliżej siebie. Pierwszy raz w życiu czułam się tak bezpiecznie. Zajebiste uczucie. 

___________________________________________

Hejka! Oto rozdział 17! Mam nadzieję, że Wam w przeciwieństwie do mnie się podoba :) Przyznam,  rozdział totalnie nie wyszedł, przynajmniej według mnie. Jeżeli macie inną opinie, chętnie przeczytam :D Do napisania :* 

                       Komentujesz = motywujesz!

 

           6 komentarzy - następny rozdział!



wtorek, 23 czerwca 2015

Rozdział 16

                                  **Perspektywa Mike'ya**

Pierwszą rzeczą, jaką wykonałem po powrocie do domu, było zobaczenie czy mój młodszy kuzyn siedzi u siebie, czy też włóczy się gdzieś po nocy. Zależy mi, żeby z nim jak najprędzej porozmawiać. W porównaniu do Jai'a jest nieodpowiedzialny. Najpierw działa, potem myśli. Wchodząc przez próg, zauważyłem Asha siedzącego na sofie i oglądającego jakieś gówna w telewizji.Zapewne z balu wyszedł kilka godzin przede mną, nigdy nie przepadał za tego rodzaju imprezami.

-Jai jeszcze nie wrócił? -spytał odwracając głowę w moją stronę

-Nie, pojechał odwieść Arianę -odparłem w drodze do kuchni, chłopak parsknął

-Odwieść? Nie gadaj, że w to wierzysz -zaśmiał się 

-A niby czemu mam w to nie wierzyć? 

-Bo bądźmy szczerzy, prędzej czy później się z nią prześpi, może to dziać się nawet w tej chwili -stwierdził  z u uśmieszkiem na ustach. 

-Kuzynie, otóż uświadomię Cię, że Jai w przeciwieństwie do Ciebie, ma mózg i wie kiedy ma nad sobą panować i nad swoimi potrzebami -przyznałem, a mojemu szanownemu kuzynowi mina zrzedła.

-Gdybym nie umiał nad sobą panować, Twoja przyjaciółka od dawna nie byłaby dziewicą. 

-Nie zrobiłeś jej nic, ponieważ wiesz, że ona nie da sobą pomiatać i nie dasz rady owinąć ją sobie wokół małego palca i to Cię cholernie wkurwia i sprawia, że Cię do niej ciągnie, a to, że jej pragniesz niszczy Cię od środka -powiedziałem, a ten od razu znalazł się twarzą w twarz ze mną. 

-Nie zdajesz sobie sprawy co mówisz, nie pragnę tej małej suki -syknął 

-Winny zawsze się tłumaczy. Przestań w końcu kłamać i przyznaj się, że od początku Ci na niej zależy. Nie potrafiłbyś jej nic zrobić 

-Przestań mnie prowokować -powiedział odchodząc kilka metrów ode mnie. Postanowiłem sprawdzić to co chciałem. 

-A Ty w końcu przestań udawać takiego bezuczuciowego sukinsyna -powiedziałem, a po chwili kontynuowałem -Och, a może wróciłeś do Sydney, żeby znaleźć miłość? A może odszukać? Cóż było celem Twojego powrotu? -zapytałem, siadając na sofie i unosząc brwi. Zauważyłem, że mój plan  powoli wchodził w grę. 

-Czego Ty kurwa chcesz? -odpowiedział

-Prawdy, chcę wiedzieć dlaczego tu wróciłeś po tylu latach. 

-Dowiesz się wkrótce -odrzekł i gdy właśnie chciał iść na górę, powiedziałem coś, co sprawiło, że osiągnąłem to co chciałem. 

-A słyszałeś, że Alison bawiła się z tym, jak mu tam...Stefanem Salvatore? Podobno zaprosił ją na randkę, kto by pomyślał. Dawno go nie widziałem, kiedy to było ostatnio? Ano tak, gdy jeszcze byłeś zakochany i nie udawałeś dupka. Kope lat -powiedziałem, a chłopak od razu podszedł bardzo szybko, chwycił mnie za koszulę i przycisnął do drzwi. 

-Jeszcze raz usłyszę, że wspominasz o tym, co było kiedyś, to nie ręczę za siebie

-Nono, stara bestia wróciła. A myślałem, że nie używasz tego z czym się urodziłeś. No wiesz, od tamtej nocy, kiedy -nie zdążyłem dokończyć, ponieważ chłopak spojrzał na mnie demonicznym wzrokiem i uniósł mnie nad ziemie, wciąż przyciskając do ściany. 

-Nie zrozumiałeś tego co do Ciebie powiedziałem? 

-Zrozumiałem -odparłem, a chłopak puścił mnie na podłogę, przez co spadłem na dupsko. Idiota -Ale pamiętaj też kim ja jestem, to że teraz nic Ci nie zrobię, nie znaczy, że nie zrobię niczego później

-Taa, dzięki za ostrzeżenie -powiedział siadając i wystawiając kciuk w górę. Nagle usłyszałem otwierające się drzwi. Jai wszedł do środka z uśmiechem na twarzy, a gdy spojrzał na nasze, hmm..skwaszone z jego ust padło krótkie:

-Co się stało? 

-Skoro jesteśmy już wszyscy trzej -powiedziałem i kazałem mu usiąść, posłusznie to zrobił -Więc, nie wiem czy wiecie, ale w lesie dzisiaj niedaleko szkoły, został ktoś zamordowany. Morderstwo w Sydney, mieście, gdzie od ponad kilkunastu lat nic takiego nie miało miejsca, a przynajmniej morderstwa w lesie. Nie wiem dokładnie jak została zamordowana ofiara, ale sam fakt, że coś takiego miało miejsce. 

-Do czego dążysz? -zapytał Jai

-Przejeżdżając tamtędy, pierwsza osoba jaka przyszła mi na myśl to -chciałem dokończyć sam, ale mądrzejszy bliźniak mnie wyprzedził. 

-Ash -skończył i spojrzał na swojego brata z lekkim szokiem i zdziwieniem

-Was już do reszty popierdoliło? To, że Ty mnie podejrzewasz to mnie w ogóle nie dziwi, zawsze brałeś mnie za tego najgorszego, ale Ty Jai?  Rodzony brat bliźniak podejrzewa mnie o morderstwo? 

-Nie, nie. Ashton, nic nie potwierdziłem. Nawet nie mam zamiaru, wiem, że się zmieniłeś i nie zrobiłbyś takiego czegoś -odrzekł Jai, klepiąc bliźniaka po ramieniu.

-Więc skoro nie Ty, to kto? To musi być ktoś nowy, ktoś kto nie mieszkał wcześniej w Sydney -zacząłem się zastanawiać, gdy Ash wstał 

-Nie wiem, to nie byłem ja. A w detektywa bawić się nie będę, przynajmniej nie w tej sprawie -powiedział i poszedł do swojego pokoju. 

-Mike, nie możesz robić z mojego brata jakiegoś potwora którym nie jest. Nie mieszaj przeszłości z teraźniejszością, bo to do niczego Cię nie zaprowadzi. Wiem, że chcesz chronić Alison, ale doskonale wiesz, że on jej nie skrzywdzi. Zmienił się, a Ty musisz w końcu to dostrzec. 

Może Jai ma rację, może naprawdę przesadzam i nie potrafię zapomnieć o przeszłości? Czas zacząć widzieć w nim dobro, bo to w końcu moja rodzina, moja krew. Nie mogę go odtrącać ze względu na troskę o przyjaciółkę. Mam nadzieję, że Jai ma rację i nie myli się co do planów Ash'a.

-Masz rację, przepraszam Cię za to, ale ja się po prostu martwię. Nie chcę, żeby ktokolwiek zrobił coś moim przyjaciołom. Dobra, zmieńmy temat! Jak bawiłeś się z Arianą?

-Co mam Ci powiedzieć? Tak jak zawsze w jej towarzystwie. Nie wiem co jest w niej takiego niezwykłego, ale potrafi przyciągnąć człowieka do siebie, nawet gdy się tego nie chcę. Nigdy nie chciałem tak się czuć przez kobietę, ale przy niej tracę głowę -mówiąc to patrzył w ziemię, jakby się zawstydził, tak to dobre słowo. 

-Nie wierzę, ja po prostu kurwa nie wierzę! Jai Thorn stracił głowę dla słodkiej brunetki! Jeszcze trochę, a będę słyszał Wasze słodkie rozmowy: Nie, nie to Ty się rozłącz! -pisnąłem udając swoją przyjaciółkę, śmiejąc się przy tym. 

-Spierdalaj Mike -zaśmiał się i wystawił środkowy palec w moją stronę, po czym poszedł w stronę schodów. 




Od razu po tym, wyszedłem na dwór by zapalić. Tak, palę. Ale tylko czasami, gdy jestem zdenerwowany. Czy jestem w tej chwili? Może trochę, ale to tylko przez to morderstwo. Może faktycznie wszystko przeżywam, ale nie mogę znieść tego, że w mieście gdzie mieszkam od długiego czasu zamordowano człowieka. Jutro, a właściwie dzisiaj postaram się dowiedzieć co się dokładnie stało. Jestem wścibski, wiem. Teoretycznie powinienem siedzieć cicho, nie zwracać na siebie żadnej uwagi, lecz moja chora troskliwość o bliskich jest silniejsza ode mnie. Czasami to bywa uciążliwe, ale da się z tym jakoś żyć, a to najważniejsze.

Wdychając świeże powietrze, poczułem, że ktoś stoi kilka metrów za mną. Powoli odwróciłem głowę. Ujrzałem rodzeństwo, przez które mój świat legł w gruzach kilkanaście lat temu. Ujrzałem braci Salvatore. Od razu pożałowałem tego, że zachciało mi się fajki. Mężczyźni spojrzeli na mnie z uśmiechem, co nie w ogóle nie zdziwiło. Cóż, kiedyś byliśmy naprawdę dobrymi kumplami, jednak nasza relacja legła w gruzach równie dawno. ani ten, ani ten nie jest wart niczyjego zaufania, ale przez to jak wyglądają, nie jedna kobieta pada im w ramiona, czego  żałuję po kilku miesiącach. Niestety w sidła jednego wpadła moja przyjaciółka. Nie przejmowałem się tym, bo nie wiedziałem, że wrócił Devon. Wcześniej nie wspomniałem o ich imionach, otóż Stefan i Devon Salvatore. Gdy są we dwójkę, to nie wróży nic dobrego, natomiast w pojedynkę nikomu nie zaszkodzą, jednak nie mogę pozwolić aby Alison się z nim spotkała. Właśnie w tym momencie zdałem sobie sprawę z tego, że Ashton nie jest taki zły i nie jest zagrożeniem dla nikogo.

________________________

Hejka! :D 

Przedstawiam Wam rozdział 16! Mam ogromną nadzieję, ze Wam się podoba i nie zawiedliście się ponieważ jest w całości z perspektywy Michael'a . Stwierdziłam, że skoro podoba Wam się  postać Ash'a to przedstawię Wam co robi, gdy nie jest z Ali.

Chciałam również odpowiedzieć na dość dziwne komentarze pod ostatnim rozdziałem. 

Otóż, nie robię z Ash'a "spitego gangstera" . Już w bohaterach wspomniałam, że postać Ash'a jest ogromnym przeciwieństwem  Jai'a! ;)

Nie mam zamiaru również robić jakiegoś gangu, czy coś! Broń Boże. ;) 

Mam nadzieję, z rozwiałam Wasze wątpliwości i noo, zapraszam do komentowania i do napisania kochani!

Przypominam również, że pojawił się rozdział 6 na Messer (klik)

                       8 komentarzy -następny rozdział!

sobota, 13 czerwca 2015

Rozdział 15

Wybiła 23:00 a zabawa dopiero się rozkręcała. Teraz każdy na parkiecie, nikt nie podtrzymuje ścian, hmm, ja podtrzymuje bufet. Tak, wciąż nalewam ponczu. Gdyby mi za to płacili, nie narzekałabym, ale tego nie robią, a ja tracę na zabawie. Wiem, mówię troszkę egoistycznie, no ale chyba każdy wolałby tańczyć niż nalewać do plastikowych kubeczków owocowy napój. Chyba, że ktoś nie lubi tańczyć, to co innego.Co prawda, zaraz mnie ktoś ma zmienić, ale jak ta osoba się nie pojawi to dostanę chińskiej cieczki, czyt. pójdę do Pani która to organizowała i powiem, że moja zmiana już była i ma przyjść następna osoba. Albo znajdę Arianę czy coś. Z jednej strony stanie tu ma swoje plusy i minusy. Mogę stać i patrzeć się jak ludzie których nie lubię ośmieszają się bo mylą kroki w tańcu, co serio wygląda dość zabawnie. Przynajmniej obserwuję Arianę i jej kochasia. No co? Ostrożność przede wszystkim, nie wiadomo do czego ten gostek jest zdolny. Ona ostrzegała mnie przed Stefanem, więc czemu ja nie mam jej ostrzegać? No właśnie. Swoją drogą, gdzie jest Mike. Nie widziałam go przez, hmm...połowę imprezy. Dziwne..

-A Ty wciąż bawisz się w  kelnereczką -usłyszałam za moimi plecami, co wywołało lekkie podskoczenie. Odwróciłam się i ujrzałam Stefana

-No, jak widać. Nie każdy ma tak dobrze, jak Ty -podałam mu ponczu, za co od razu podziękował

-Mam nadzieję, że tam nie naplułaś -zaśmiał się, a ja pokręciłam głową

-Gdybym Ci tam napluła musiałbyś poczuć się zaszczycony!

-Och,a  to niby dlaczego? 

-Ponieważ, mieć w ponczu ślinę wampirycznej księżniczki to zaszczyt -powiedziałam udając powagę

-Masz całkowitą rację 

-No, ktoś musi -z naszej ciekawej rozmowy wyrwała mnie Bella

-Sorki, że Wam przeszkadzam czy coś, ale teraz ja mam tę przyjemność i będę nalewać ponczu-powiedziała, a ja odeszłam wraz z moim nowym 'kolegą' 

-No widzisz, już masz spokój -zaśmiał się i usiedliśmy przy dawnym miejscu 

-Nigdzie się nie ruszaj, muszę iść do toalety -powiedziałam i ruszyłam w stronę wcześniej wspomnianego miejsca

Wszędzie były obściskujące się pary. W sumie to nawet nie wiem czy te osoby były ze sobą w związku. Szczerze to wątpię. Chcąc nie patrzeć już na to wszystko, szybko weszłam do toalety i podeszłam do lustra. Poprawiłam włosy i  makijaż (hehe). Jakoś muszę wyglądać, no nie? 

Wychodząc z toalety poczułam mocne szarpnięcie, po chwili zobaczyłam twarz mojego napastnika. Hohoho, Ashton we własnej osobie, kogo ja się mogłam spodziewać.

-Czego chcesz -zapytałam i wyrwałam rękę z silnego uścisku. 

-Grzeczniej -warknął 

-Nie będziesz mi mówić co mam robić. Powtórzę jeszcze raz, co chcesz?

-Widzę, że nabrałaś pewności siebie. Uważaj, żeby ta pewność siebie nie wpakowała Cię w kłopoty 

-To ma być groźba? -zapytałam mrużąc oczy

-Potraktuj to jak chcesz laleczko 

-Mów czego chcesz -udałam, że nie słyszałam jego żałosnego komentarza dotyczącego mojej osoby. 

-Żebyś przestała rozmawiać ze swoim koleżką -nie no, teraz przesadził.

-Jesteś na tyle głupi, że myślisz, że Cię posłucham? Och, zaskoczę Cię nie należę do lasek które możesz owinąć wokół palca. Zaskoczony? Słusznie! -powiedziałam i już chciałam odejść gdy ten już "trochę" wkurzony chwycił mnie za nadgarstek. Emocję poleciały górą dlatego dałam mu prosto w twarz. Spojrzał na mnie a jego oczy, stały się czerwono czarne. Przynajmniej odniosłam takie wrażenie. Uhh, alkohol buzuje mi w żyłach i w mózgu chyba też. Zaczęłam iść w stronę tłumu, gdy raczył coś powiedzieć.

-Dwa razy wytrąciłaś mnie z równowagi, módl się żeby nie doszło do trzeciego -zaśmiałam się i jedyne co powiedziałam to;

- Pierdol się 

 

 Od razu poszłam do Stefana, postanowiłam, że wrócę do domu. Nie chcę patrzeć na tego dziwaka Ash'a. Za bardzo mnie wkurzył.

-Przepraszam, że tak długo ale zagadałam się z kolegą -powiedziałam lekko uśmiechając się. 

-Nic się nie stało, zacząłem się obawiać, że Cię coś wciągnęło -zaśmiał się lekko

-Chciałabym dłużej pogadać, czy coś ale jestem już troszkę zmęczona i muszę poszukać przyjaciół żeby pojechać do domu. 

-Mogę Cię odwieść -zaproponował 

-Dziękuję, ale nie skorzystam, bo i tak przyjaciółka u mnie nocuję, więc pojedziemy razem.

-Okay, ale jak nie znajdziesz przyjaciółki, to pamiętaj, że służę pomocą -uśmiechnął się i lekko poklepał mnie po ramieniu

-Zapamiętam -po chwili zauważyłam Belle i Michael' -Dobra, muszę lecieć, widzę moją przyjaciółkę. Miło było -powiedziałam patrząc na niego z góry

-Mnie również było miło. Odezwiesz się jeszcze? -zapytał z nadzieją w oczach

-Zastanowię się -powiedziałam lekko śmiejąc się. Wzięłam torebkę i zaczęłam iść w stronę dwójki przyjaciół -papa Stefanie Salvatore 

-Do zobaczenia Alison -powiedział z powagą

Już się nie odwracałam, ale czułam jak się patrzył, nim się zorientowałam stałam obok Mike'ya i Belli. 

-A Wy gdzie zniknęliście na całą imprezę? -zapytałam unosząc brwi i robiąc przenikliwe spojrzenie (przynajmniej tak mi się wydawało)

-Ja byłam z Zackiem na zewnątrz w kafejce -powiedziała unosząc ręce w geście obronnym

-Nono, a Ty Mike? Przyszliśmy wszyscy razem, a każdy był gdzie indziej. Mam nadzieję, że masz sensowny argument

-Byłem z kumplami z drużyny koszykówki, a Ty gdzie się podziewałaś? -zapytał i z pewnością  "przenikliwe" spojrzenie wychodzi mu o wiele lepiej ode mnie.

-I tu i tam.. 

-Nie wierzę! -pisnęła Bells -poznałaś kogoś, jak ma na imię? Przystojny? Bogaty? -Odwróciłam się na chwilkę i zobaczyłam, że mój nowy kolega siedział przy stoliku z jakimiś kolegami. Zobaczył, że się patrzę i lekko się uśmiechnął. 

-Widzisz tego faceta przebranego za Dracule? -zapytałam uśmiechając się? 

-O Mój Boże! No, niezłego kochasia sobie załatwiłaś! -powiedziała klepiąc mnie po ramieniu.  A Mike zaśmiał się i zrobił minę typu "kobiety" 

-Ej, możemy już jechać? Jestem strasznie zmęczona, a i mam nadzieję, że będziecie mi dzisiaj towarzyszyć w nocy bo mam wolną chatę, a nie chcę być sama.

-Okay, zaraz jedziemy. Ja nie mogę dzisiaj -powiedział Mike, robiąc zrezygnowaną minę

-Ale ja mogę -powiedziała Bella, a ja odetchnęłam z ulgą -Ariana wraca z Jaidonem? 

-Z tego co mi mówiła, to tak -powiedziałam i skierowałam się w stronę wyjścia wraz z tymi dwoma głupkami. 

Wsiedliśmy do samochodu. Bella od razu zaczęła nawijać jaki to jej przystojniak jest cudowny.Zwróciłam uwagę na dość duży korek przed nami.

-Co się tam stało? -zapytałam wychylając się z otwartej szyby

-Z tego co widzę to chyba jakiś wypadek, ale brak potrzaskanych aut -powiedział Mike z dość zszokowaną miną

-Coś podejrzewasz? -zapytałam z lekkim przerażeniem

-Tak, morderstwo. 

-Nie ma innej drogi? Nie chcę na to patrzeć -odparła z obrzydzeniem i lekkim przerażeniem Bella. 

-Jest, ale przez las -odpowiedział krótko, Bells od razu powiedziała krótkie "to jednak zostańmy tu" i oparła głowę o szybę. A ja zaczęłam się zastanawiać co tu się stało i kto był na tyle okrutny, żeby zamordować jakąś zapewne niewinną osobę w tak cichym mieście. Tak, mieszkam tu tylko rok, ale odkąd tu przyjechałam, nie było żadnego morderstwa. Podejrzewam, że człowiek który to zrobił nie skończył na jednej ofierze i boję się, że będzie ich więcej.. 

________________________________

Hejka! Oto rozdział 15! Mam ogromną nadzieję, że Wam się spodoba :D Do napisania! :*

Przypominam, że jest rozdział na Messer! Serdecznie zapraszam! (klik)  

     7 komentarzy - następny rozdział!

 







poniedziałek, 8 czerwca 2015

Rozdział 14

 Z sekundy na sekundę był bliżej mojego stolika, co przyznam, trochę mnie irytowało. Może i jest przystojny, ale co z tego skoro jest głupi jak większość ludzi z mojej jakże zajebistej szkoły. Urodą żadnej normalnej kobiety nie zdobędzie. Chociaż, bądźmy szczerzy są różne zboczenia i chyba każdy wie, że dziwny jest ten świat i ludzie są do wszystkiego zdolni.

Ku mojemu zaskoczeniu chłopak skręcił do toalety z jakąś utlenianą blondynką, pewnie na szybki numerek (hehe) ale co mnie to obchodzi, jego sprawa gdzie spermę zostawia. Nie lubię, że tak powiem jak facet puszcza się na lewo i prawo. Nie zrozumcie mnie źle czy coś, ale takie jest moje zdanie. W sumie to nie jestem w 100% pewna co on tam robi, no ale wygląda na kobieciarza dla którego tylko jedno się liczy, no zabijcie mnie jeśli się mylę. Nie no dobra, jednak chcę jeszcze pożyć, *tego nie było*. Ugh, przyszłam tu żeby spędzić miło czas, na razie idzie mi to marnie.Dobra, czas się wziąć w garść i iść zaszaleć! 

Wstałam i ruszyłam w stronę parkietu, nie leciała tu dobra muzyka, nadająca się do tańca, no ale cóż, narzekać nie będę. W tłumie zauważyłam moje przyjaciółki które w przeciwieństwie do mnie- bawiły się wyśmienicie, miały z kim tańczyć i wyglądały olśniewająco. Nagle poczułam lekkie szturchnięcie w plecy, odwróciłam się i zobaczyłam przystojnego bruneta z zielonymi oczami i pięknym uśmiechem, przebranego za hmm, wampira? 

-Muszę przyznać, masz ładny kostium -powiedział wyciągając dłoń w moją stronę - Jestem Stefan, miło mi 

-Alison, mnie również. A za komplement serdecznie dziękuję -odpowiedziałam uśmiechając się

-Czy dałabyś mi tę przyjemność i zatańczyła byś? -w odpowiedzi skinęłam głową i podałam mu rękę -Chodzisz tu, do akademika? 

-Tak, a Ty?  Przedtem Cię tu nie widziałam -powiedziałam tak głośno jak potrafiłam

-Skończyłem studia, aktualnie pracuję -odpowiedział i sprawdzał moją reakcje na wiadomość, że jest ode mnie starszy, a ja pokiwałam głową.

-Nie wyglądasz na 22-latka -zaśmiałam się, na co on odpowiedział lekkim chichotem.

-No to ile mi dajesz? 

-Nie wiem, tak z 18/19, ale z pewnością nie tyle co ja. Możesz potraktować to jako komplement -uśmiechnęłam się 

-A Ty? Ile masz lat? -zapytał okręcając mnie w okół własnej osi

-Cóż, jestem o cztery lata młodsza od Ciebie, właściwie to jeszcze o pięć

-Jakieś plany masz, co zrobisz po akademiku? -zapytał z ciekawością w oczach, co było widać w jego zielono niebieskich tęczówkach.

-Na razie zajmuję się tym, co mam teraz -powiedziałam, a on skinął głową -A Ty? Powiedz coś o sobie 

-Może pójdziemy usiąść? -zaproponował, a ja od razu się zgodziłam. Poszliśmy do dość cichego miejsca, żeby było jak rozmawiać. Usiadłam, a na przeciwko mnie usiadł Stefan -Więc? Co chcesz wiedzieć? 

-Obojętnie, coś czego nie wiem, więc trochę Ci to zajmie -powiedziałam robiąc minę zwycięzcy 

-Niech Ci będzie. Więc, przyjechałem do wuja, aktualnie mieszkam z nim. Moi rodzice dawno nie żyją, a brat jest nie warty wspomnienia. Często podróżuję, rzadko zostaję gdzieś na stałe. Tyle chyba Ci wystarczy, chyba, że chcesz napisać moją biografię -powiedział śmiejąc się

-Bez przesady, chociaż może kiedyś się skuszę. Kto wie, może zarobię fortunę na Twojej ciekawej historii - powiedziałam szczerząc się, na co zareagował znowu "chichocząc się" 

-Przyznaj się ile drinków już wypiłaś? 

-Dopiero jednego -powiedziałam lekko marszcząc brwi 

-Och,to widzę, że masz niezłe poczucie humoru, już Cię lubię -powiedział pokazując idealnie proste zęby

-Znasz mnie zaledwie godzinę i już mnie lubisz? Chyba muszę być naprawdę cool, czuję się zaszczycona 

-Słusznie. Przyszłaś tu sama czy z przyjaciółmi? 

 -Z przyjaciółmi. Wiesz co? W tej biografii, którą może kiedyś napiszę, wspomnę o tym, że pojawiłeś się w na balu przebierańców w stroju Draculi, jesteś za? 

-Pewnie, napisz jeszcze, że postawiłem drinka pewnej uroczej brunetce -powiedział uśmiechając się

-I, że masz zamiar poprosić ją do tańca -odpowiedziałam, a on wstał i wyciągnął rękę w moją stronę. 

-Czy uczynisz mi ten zaszczyt już drugi raz tego jakże pięknego wieczoru i zatańczysz ze mną? 

 

 

-Oczywiście Stefanie..? 

-Salvatore -dokończył za mnie, a ja podałam mu rękę. Muzyka trochę zwolniła, trochę miałam wrażenie, jakby każdy patrzył na nas, a szczególnie 'DJ' i dlatego dał wolną muzykę, co było kochane z jego strony, o ile to jego sprawka. Zauważyłam,że Ash patrzy się w naszą stronę. Nie wiem czemu zdaję mi się, że on zna Stefana i chyba trochę się zirytował. Kij mnie on obchodzi. Grunt to dobra zabawa, a teraz czuję się wręcz zajebiście, a właśnie po to tu przyszłam.  By wreszcie poczuć, że żyję. 

-Przyznaję, że nieźle tańczysz -powiedziałam kiwając głową ze  zdziwieniem.

-Cóż, bywałem już na wielu balach, a siedzieć na żadnym nie potrafiłem dłużej niż 30 minut. Stąd to moje jakże wielkie doświadczenie.

-Nono, chwalipięta -odpowiedziałam lekko szturchając go w ramię. Spostrzegłam, że Ariana pokazuję w moją stronę, że mam do niej podejść, co trochę mnie zasmuciło, bo zapomniałam, że teraz moja kolej by ponalewać poncz. Tak, jestem "specem" w tej działce. Po chwili odciągnęłam go na bok, co spowodowało lekkie zdziwienie na jego twarzy

-Wybacz, ale muszę się z Tobą pożegnać, ponieważ muszę wypełnić ważne zadanie jakim jest stanie przy bufecie i nalewanie ponczu -powiedziałam uśmiechając się

-W porządku, rozumiem "życie" w akademiku nie jest takie kolorowe -zaśmiał się i zaglądał prosto na mnie, a nie ukrywam, ja na niego

-Dzięki za umilenie mi czasu -powiedziałam i zrobiłam dwa kroki w przód, gdy usłyszałam: 

-Nie zapomniałaś o czymś? -zapytał i wyciągnął w moją stronę karteczkę, chwyciłam ją i pomachałam na "odchodne" po czym poszłam na swoje stanowisko.

Gdy znalazłam Ariane od razu zajęłam się nalewaniem ponczu, a ona patrzyła na mnie przenikliwym spojrzeniem, wiedziałam, że za chwilę coś powie

-Możesz powiedzieć co to był za koleś? 

-Poznałam go dzisiaj,świetnie się bawiliśmy. Chyba to się liczy, co nie? 

-No tak, ale.. 

-Nie ma żadnego ale, żyj chwilą moja droga -powiedziałam i nalałam jej ponczu

________________________________________

Hejka! Oto 14 rozdział!

Mam nadzieję, że nie przeszkadza wam to, że w tym rozdziale nie było Ash'a. Ale chciałam się skupić tylko na Alison i mam nadzieję,że wam się to podobało! 

Swoją drogą, chciałabym zmienić główną bohaterkę. W rolę Alison wcieli się Nina Dobrev. Według mnie bardziej pasuję do tej roli niż teraźniejsza Alison. Mam nadzieję, że zaakceptujecie ją! :) 

  7 komentarzy -następny rozdział

 




czwartek, 28 maja 2015

Informacja

Hej! 

Chciałam Was poinformować, że nowy rozdziały na obu blogach pojawią się w sobotę/niedzielę. Wreszcie dostałam laptop z naprawy i mogę wrócić na zaniedbanego bloga, mam nadzieję, że wreszcie to się zmieni i posty będą się pojawiać regularnie :D 

Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe i szybko mi wybaczycie;) Mam ogromną nadzieję, że spodobają Wam się rozdziały :D Do soboty, ppapapa :p