sobota, 13 czerwca 2015

Rozdział 15

Wybiła 23:00 a zabawa dopiero się rozkręcała. Teraz każdy na parkiecie, nikt nie podtrzymuje ścian, hmm, ja podtrzymuje bufet. Tak, wciąż nalewam ponczu. Gdyby mi za to płacili, nie narzekałabym, ale tego nie robią, a ja tracę na zabawie. Wiem, mówię troszkę egoistycznie, no ale chyba każdy wolałby tańczyć niż nalewać do plastikowych kubeczków owocowy napój. Chyba, że ktoś nie lubi tańczyć, to co innego.Co prawda, zaraz mnie ktoś ma zmienić, ale jak ta osoba się nie pojawi to dostanę chińskiej cieczki, czyt. pójdę do Pani która to organizowała i powiem, że moja zmiana już była i ma przyjść następna osoba. Albo znajdę Arianę czy coś. Z jednej strony stanie tu ma swoje plusy i minusy. Mogę stać i patrzeć się jak ludzie których nie lubię ośmieszają się bo mylą kroki w tańcu, co serio wygląda dość zabawnie. Przynajmniej obserwuję Arianę i jej kochasia. No co? Ostrożność przede wszystkim, nie wiadomo do czego ten gostek jest zdolny. Ona ostrzegała mnie przed Stefanem, więc czemu ja nie mam jej ostrzegać? No właśnie. Swoją drogą, gdzie jest Mike. Nie widziałam go przez, hmm...połowę imprezy. Dziwne..

-A Ty wciąż bawisz się w  kelnereczką -usłyszałam za moimi plecami, co wywołało lekkie podskoczenie. Odwróciłam się i ujrzałam Stefana

-No, jak widać. Nie każdy ma tak dobrze, jak Ty -podałam mu ponczu, za co od razu podziękował

-Mam nadzieję, że tam nie naplułaś -zaśmiał się, a ja pokręciłam głową

-Gdybym Ci tam napluła musiałbyś poczuć się zaszczycony!

-Och,a  to niby dlaczego? 

-Ponieważ, mieć w ponczu ślinę wampirycznej księżniczki to zaszczyt -powiedziałam udając powagę

-Masz całkowitą rację 

-No, ktoś musi -z naszej ciekawej rozmowy wyrwała mnie Bella

-Sorki, że Wam przeszkadzam czy coś, ale teraz ja mam tę przyjemność i będę nalewać ponczu-powiedziała, a ja odeszłam wraz z moim nowym 'kolegą' 

-No widzisz, już masz spokój -zaśmiał się i usiedliśmy przy dawnym miejscu 

-Nigdzie się nie ruszaj, muszę iść do toalety -powiedziałam i ruszyłam w stronę wcześniej wspomnianego miejsca

Wszędzie były obściskujące się pary. W sumie to nawet nie wiem czy te osoby były ze sobą w związku. Szczerze to wątpię. Chcąc nie patrzeć już na to wszystko, szybko weszłam do toalety i podeszłam do lustra. Poprawiłam włosy i  makijaż (hehe). Jakoś muszę wyglądać, no nie? 

Wychodząc z toalety poczułam mocne szarpnięcie, po chwili zobaczyłam twarz mojego napastnika. Hohoho, Ashton we własnej osobie, kogo ja się mogłam spodziewać.

-Czego chcesz -zapytałam i wyrwałam rękę z silnego uścisku. 

-Grzeczniej -warknął 

-Nie będziesz mi mówić co mam robić. Powtórzę jeszcze raz, co chcesz?

-Widzę, że nabrałaś pewności siebie. Uważaj, żeby ta pewność siebie nie wpakowała Cię w kłopoty 

-To ma być groźba? -zapytałam mrużąc oczy

-Potraktuj to jak chcesz laleczko 

-Mów czego chcesz -udałam, że nie słyszałam jego żałosnego komentarza dotyczącego mojej osoby. 

-Żebyś przestała rozmawiać ze swoim koleżką -nie no, teraz przesadził.

-Jesteś na tyle głupi, że myślisz, że Cię posłucham? Och, zaskoczę Cię nie należę do lasek które możesz owinąć wokół palca. Zaskoczony? Słusznie! -powiedziałam i już chciałam odejść gdy ten już "trochę" wkurzony chwycił mnie za nadgarstek. Emocję poleciały górą dlatego dałam mu prosto w twarz. Spojrzał na mnie a jego oczy, stały się czerwono czarne. Przynajmniej odniosłam takie wrażenie. Uhh, alkohol buzuje mi w żyłach i w mózgu chyba też. Zaczęłam iść w stronę tłumu, gdy raczył coś powiedzieć.

-Dwa razy wytrąciłaś mnie z równowagi, módl się żeby nie doszło do trzeciego -zaśmiałam się i jedyne co powiedziałam to;

- Pierdol się 

 

 Od razu poszłam do Stefana, postanowiłam, że wrócę do domu. Nie chcę patrzeć na tego dziwaka Ash'a. Za bardzo mnie wkurzył.

-Przepraszam, że tak długo ale zagadałam się z kolegą -powiedziałam lekko uśmiechając się. 

-Nic się nie stało, zacząłem się obawiać, że Cię coś wciągnęło -zaśmiał się lekko

-Chciałabym dłużej pogadać, czy coś ale jestem już troszkę zmęczona i muszę poszukać przyjaciół żeby pojechać do domu. 

-Mogę Cię odwieść -zaproponował 

-Dziękuję, ale nie skorzystam, bo i tak przyjaciółka u mnie nocuję, więc pojedziemy razem.

-Okay, ale jak nie znajdziesz przyjaciółki, to pamiętaj, że służę pomocą -uśmiechnął się i lekko poklepał mnie po ramieniu

-Zapamiętam -po chwili zauważyłam Belle i Michael' -Dobra, muszę lecieć, widzę moją przyjaciółkę. Miło było -powiedziałam patrząc na niego z góry

-Mnie również było miło. Odezwiesz się jeszcze? -zapytał z nadzieją w oczach

-Zastanowię się -powiedziałam lekko śmiejąc się. Wzięłam torebkę i zaczęłam iść w stronę dwójki przyjaciół -papa Stefanie Salvatore 

-Do zobaczenia Alison -powiedział z powagą

Już się nie odwracałam, ale czułam jak się patrzył, nim się zorientowałam stałam obok Mike'ya i Belli. 

-A Wy gdzie zniknęliście na całą imprezę? -zapytałam unosząc brwi i robiąc przenikliwe spojrzenie (przynajmniej tak mi się wydawało)

-Ja byłam z Zackiem na zewnątrz w kafejce -powiedziała unosząc ręce w geście obronnym

-Nono, a Ty Mike? Przyszliśmy wszyscy razem, a każdy był gdzie indziej. Mam nadzieję, że masz sensowny argument

-Byłem z kumplami z drużyny koszykówki, a Ty gdzie się podziewałaś? -zapytał i z pewnością  "przenikliwe" spojrzenie wychodzi mu o wiele lepiej ode mnie.

-I tu i tam.. 

-Nie wierzę! -pisnęła Bells -poznałaś kogoś, jak ma na imię? Przystojny? Bogaty? -Odwróciłam się na chwilkę i zobaczyłam, że mój nowy kolega siedział przy stoliku z jakimiś kolegami. Zobaczył, że się patrzę i lekko się uśmiechnął. 

-Widzisz tego faceta przebranego za Dracule? -zapytałam uśmiechając się? 

-O Mój Boże! No, niezłego kochasia sobie załatwiłaś! -powiedziała klepiąc mnie po ramieniu.  A Mike zaśmiał się i zrobił minę typu "kobiety" 

-Ej, możemy już jechać? Jestem strasznie zmęczona, a i mam nadzieję, że będziecie mi dzisiaj towarzyszyć w nocy bo mam wolną chatę, a nie chcę być sama.

-Okay, zaraz jedziemy. Ja nie mogę dzisiaj -powiedział Mike, robiąc zrezygnowaną minę

-Ale ja mogę -powiedziała Bella, a ja odetchnęłam z ulgą -Ariana wraca z Jaidonem? 

-Z tego co mi mówiła, to tak -powiedziałam i skierowałam się w stronę wyjścia wraz z tymi dwoma głupkami. 

Wsiedliśmy do samochodu. Bella od razu zaczęła nawijać jaki to jej przystojniak jest cudowny.Zwróciłam uwagę na dość duży korek przed nami.

-Co się tam stało? -zapytałam wychylając się z otwartej szyby

-Z tego co widzę to chyba jakiś wypadek, ale brak potrzaskanych aut -powiedział Mike z dość zszokowaną miną

-Coś podejrzewasz? -zapytałam z lekkim przerażeniem

-Tak, morderstwo. 

-Nie ma innej drogi? Nie chcę na to patrzeć -odparła z obrzydzeniem i lekkim przerażeniem Bella. 

-Jest, ale przez las -odpowiedział krótko, Bells od razu powiedziała krótkie "to jednak zostańmy tu" i oparła głowę o szybę. A ja zaczęłam się zastanawiać co tu się stało i kto był na tyle okrutny, żeby zamordować jakąś zapewne niewinną osobę w tak cichym mieście. Tak, mieszkam tu tylko rok, ale odkąd tu przyjechałam, nie było żadnego morderstwa. Podejrzewam, że człowiek który to zrobił nie skończył na jednej ofierze i boję się, że będzie ich więcej.. 

________________________________

Hejka! Oto rozdział 15! Mam ogromną nadzieję, że Wam się spodoba :D Do napisania! :*

Przypominam, że jest rozdział na Messer! Serdecznie zapraszam! (klik)  

     7 komentarzy - następny rozdział!

 







8 komentarzy: