niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 7

                                  *Perspektywa Alison*

Od ponad dwudziestu minut jestem w domu i dosłownie umieram z nudów. Pogodziłam się z Bellą, lecz ona dzisiaj jest zajęta. Został mi tylko Mike i Ariana. Postanowiłam, że zadzwonię do Ariany a potem do Mike'a. 

_____

-Hej Alison

-Hej. Co dzisiaj robisz? -zapytałam kładąc się na brzuchu. 

-Emm, wiesz dzisiaj nie mogę wychodzić -powiedziała.

-Hej Jai -powiedziałam a Ariana zaczęła się śmiać, oh czyli spędzają czas razem. Uroczo. 

-Hej Alison -powiedział i założę się, że się uśmiechnął. 

-Już wiem, dlaczego Was nie było w szkole.

-A Ty co robisz? -zapytała

-Chciałam się z Tobą przejść, ale jesteś zajęta, więc nie będę Ci przeszkadzać -powiedziałam uśmiechając się sama do siebie. 

-Zadzwoń do Mike'a, on na pewno Ci nie odmówi.

-Okay, to pa. Kocham Cię! -powiedziałam, a Ariana powiedziała tylko "Ja Ciebie też, paa" po czym się rozłączyła. 

______

Jest już druga po południu, każdy teraz szykuję się na piątkową imprezę tylko nie Alison Gren. Fajnie, co nie? Pewnie  Michael również ma zamiar iść do jakiegoś klubu. Kto mu zabroni? Ma już dziewiętnaście lat, jest pełnoletni.. Ale co mi tam, zadzwonię, zapytam się co robi. 

______

-Hej Mike! Co robisz? -zapytałam od razu. 

-Nic takiego, dlaczego pytasz? 

-Ponieważ straaasznie mi się nudzi a Ty masz wyjść ze mną na spacer! -powiedziałam a po chwili w słuchawce usłyszałam śmiech mojego przyjaciela -To jak? 

-Alison, bardzo bym chciał, ale -przerwałam mu w połowie zdania po czym powiedziałam;

-Mike, po prostu powiedz, że Ci się nie chce -powiedziałam i się rozłączyłam. 

______

I tak  ma być przez cały weekend? Mam siedzieć na dupie i nic nie robić? Co to, to nie. Wstałam, po czym podeszłam do szafy i wyciągnęłam mój strój (klik) do biegania. Szczerze mówiąc nie znoszę sportu, ale chcę utrzymać formę. Szybko się przebrałam, związałam włosy w kitkę po czym szybko zeszłam ze schodów kierując się w stronę drzwi. Gdy nagle usłyszałam głos mojego ojca. 

-Gdzie się wybierasz? -zapytał mierząc mnie od stóp do głowy. 

-Idę biegać, nie widać -powiedziałam otwierając drzwi,jednak mój ojciec zatrzasnął mi je przed nosem.

-Nigdzie nie idziesz.

-Za cztery miesiące będę miała osiemnaście lat, więc nie masz prawa mówić mi co mam robić, zrozumiałeś? -zapytałam i otworzyłam drzwi i wybiegłam. Nie znoszę go z całego serca. Wrócił po kilku latach i myśli, że będzie mi mówił co mam robić? Nie doczekanie. Zaczęłam biec w stronę parku, lecz na chwilę się zatrzymałam, ponieważ musiałam włączyć sobie muzykę. Włożyłam słuchawki do uszu i pobiegłam. W parku było dosyć dużo ludzi, co mnie bardzo zdziwiło. Nie lubię biegać, gdy ludzie patrzą się na mnie jak na jakąś idiotkę. Park ma jakieś trzy połowy. Pierwsza połowa jest bardzo sławna, ponieważ tam sprzedają watę cukrową i są tam różne atrakcje. W drugiej i trzeciej połowie nie ma nic oprócz skate parku. Zorientowałam się, że zaraz będę musiała przebiec przez skate park, by wbiec na trzecią połowę. Gdy to zrobiłam, wszystkie pary oczu skupiły się na mnie, dlatego przyspieszyłam. Jak znalazłam się na ostatniej połówce, wreszcie mogłam odpocząć. Ta połowa parku jest piękna. Są tam praktycznie same drzewa no i oczywiście wydeptana ścieżka. Po chwili znów zaczęłam biec, lecz nagle poczułam, mocne szarpnięcie za nadgarstek i zostałam przyciągnięta w stronę jakiegoś drzewa. Kilka sekund później zorientowałam się kto mi przeszkodził w bieganiu - Ashton. Znowu on.

-Czy Ty mnie śledzisz? -zapytał śmiejąc się. 

-Chciałbyś -powiedziałam wywracając oczami 

-Co robisz, sama, w parku? -zapytał robiąc krok do przodu a ja krok do tyłu.

-Biegam, nie widzisz? -odpowiedziałam a on zmierzył całą moją sylwetkę -I tak jakby mi przeszkodziłeś, więc wybacz -powiedziałam i gdy chciałam go wyminąć,  ten chwycił mnie za przed ramię i przyciągną do siebie. 

-Alison, taka nie winna -powiedział i schylił się nade mną i gdy chciał mnie pocałować odwróciłam głowę w prawą stronę, na skutek czego pocałował mnie w skroń. Spojrzałam na niego z dołu i spostrzegłam, że jego szczęka się zacisnęła. Czyżby się wkurzył? Ups. 

-Wybacz, trochę się spieszę -powiedziałam i próbowałam wyrwać rękę z jego uścisku, jednak na próżno -Ashton puść mnie

-Dlaczego miałbym? -powiedział i się nonszalancko uśmiechnął.

-Odpuść sobie -powiedziałam, a on tylko na mnie patrzył. Wyglądał trochę jak taki przygłup -Ashton puść mnie, okay? -powiedziałam, a on o dziwo mnie posłuchał. A ja jak gdyby nigdy nic dałam mu buziaka w usta, przez co na jego usta wkradł się uśmiech. 

-Alison? 

-Tak? -powiedziałam odwracając się w jego stronę. 

-Dzisiaj o szesnastej, miej otwarte okno -powiedział a po chwili już go nie było. Więc postanowiłam biec już do domu. Znowu musiałam przebiec przez Skate Park w którym zobaczyłam Michael'a. To tym był zajęty? Postanowiłam, że zatrzymam  się na chwilę. 

-Michael? -powiedziałam szturchając go w ramię, gdy się odwrócił zmierzył moją całą sylwetkę i się uśmiechnął. 

-Hej Alison, co Ty robisz w skate parku? -zapytał marszcząc brwi.

-Biegam, nie widać? A i już nie musimy udawać, że jesteśmy parą.

-Co? Dlaczego? -zapytał po czym poprawił swoją czapkę.

-Ponieważ, Ashton już wszystko wie... 

-Co, skąd? 

-Podszedł do mnie i mi po prostu powiedział "Wiem, że nie jesteś z Michael'em" -powiedziałam zmieniając trochę to, co się wydarzyło -Ja lecę, widzimy się jutro? 

-Gdzie się tak spieszysz? -zapytał unosząc jedną brew. 

-Ja nigdzie, po prostu ojciec wrócił i czepia się, że poszłam biegać, więc wiesz.

-Może czepia się bo wyszłaś biegać w takim stroju? -powiedział lustrując moją postać.

-Przecież to zwyczajny strój do  biegania..

-Okay, to jutro przyjdź w staniku. Och faktycznie, już go masz! 

-Mike. O co Ci chodzi?

- Alison. Spójrz. Wokół Ciebie kręci się mnóstwo napaleńców, więc nie powinnaś biegać w takim stroju. 

-Oj Mike. Przecież nic mi nie jest -powiedziałam i wywróciłam oczami -Skoro tak się martwisz, to zacznij biegać ze mną.

-A żebyś wiedziała, że jutro będę biegał z Tobą.

-Dobra, zobaczymy -powiedziałam pokazując mu język -Odprowadzisz mnie? Bo przecież tu jest tyle "napaleńców"-powiedziałam cytując to co powiedział kilka sekund temu. 

-Odprowadzę Cię do końca parku. Nie chcę żeby Twój tata mówił, że jestem napaleńcem -powiedział i zaczął się śmiać.

-O to, to się nie martw. Tata cały czas mówi do mamy, jaki to Ty jesteś wspaniały, kiedyś powiedział "ideał na zięcia".

-Dlaczego tak mówi? 

-Sama nie wiem. Może dlatego, że nie widział Twoich tatuaży lub uważa, że nie myślisz o tym, aby się ze mną przespać?

-Niech myśli tak dalej.

-Nie wierzę. Czyli jednak myślisz nad przespaniem się ze mną? -powiedziałam nie dowierzając. 

-Tego nie powiedziałem! Ale chyba lepiej o tym myśleć, niż to robić, prawda? -zapytał, a ja pokiwałam głową.

-Dlaczego nie odprowadzisz mnie pod sam dom? -zapytałam, robiąc smutną buźkę. 

-Wiem, że chciałabyś zrobić ze mną piżama-party, ale nie dzisiaj, kiedy indziej. Nie martw się, nie odpuszczę  piżama-partów!  -powiedział puszczając mi oczko, na co się zaśmiałam.


Po chwili zorientowałam się, że już park się skończył, a ja muszę biec do domu. 

-Dziękuję, że mnie odprowadziłeś -powiedziałam przytulając go i dając buziaka w policzek. 

-Czego się nie robi dla przyjaciół.

-Mike'y, jaki kochany -powiedziałam robiąc serduszko w powietrzu, co go nieźle rozbawiło -Dobra, biegnę do domu, do jutra! 

-Pa Alison -odpowiedział wysyłając mi buziaka. 

                                 **Dwadzieścia minut później**

Od dziesięciu minut jestem w  domu i już wiem, że mam szlaban. Fajnie co nie? Nie znoszę mojego ojca. 

Postanowiłam, że pójdę do łazienki się umyć, a następnie pójdę coś zjeść. 

__

Gdy wykonałam te wszystkie czynności, położyłam się na łóżku, ponieważ jestem wykończona tym dniem. Jak chciałam zamknąć oczy, usłyszałam, że coś a raczej ktoś otworzył mi okno. Otworzyłam oczy i spostrzegłam nikogo innego jak Ashton'a. 

-Ashton? Co Ty tu robisz?! -powiedziałam podnosząc się do pozycji siedzącej. 

-Mówiłem "O szesnastej, pilnuj okna" jakiej części tego zdania nie zrozumiałaś? -zapytał podchodząc bliżej. 

-Po prostu powiedz, po co przyszedłeś.

-Przyszedłem dokończyć to co zacząłem -powiedział i spojrzał na mnie chytrym uśmieszkiem. 

-Chyba Cię popieprzyło. Nie chcę nic z Tobą dokańczać. Po za tym moi rodzice są w domu -powiedziałam i uśmiechnęłam się zwycięsko. Jednak on, zwyczajnie podszedł do mnie i wpił się w moje usta. Starałam się nie odwzajemnić pocałunku, jednak po chwili uległam. Kilka sekund później zaczął całować moją szyję, następnie popchnął mnie w stronę łóżka po czym znowu musnął moje wargi, a ja chwyciłam zębami jego kolczyk i lekko pociągnęłam. Chwilę potem odsunął się ode mnie i stanął na równe nogi. 

-Gdybym nie oderwał się od Ciebie, wiesz co by się wydarzyło. Widać, że nie przejmujesz się tym, że rodzice są w domu. I słusznie, kiedyś się przyda -powiedział mrugając w moją stronę. Miał rację. Znowu. po chwili zorientowałam się, że jestem sama w pokoju.

________________________________

Hej miśki! Chciałam Was przeprosić, że dopiero teraz dodałam siódmy rozdział, ale jakoś nie miałam czasu. Dziękuję, za komentarze <3 h3="">

Wydaję mi się, że ten rozdział to totalny nie wypał :/ Nie wiem jednak, co Wy o nim sądzicie. 

Następny rozdział pojawi się prawdopodobnie w poniedziałek (: 

        5 komentarzy - następny rozdział










9 komentarzy: